dino

dino

29 stycznia 2018

The Rituals kalendarz adwentowy... moje wrazenia :)

Troche to trwalo... swieta juz dawno za nami ale wiadomo, nie chcialam napisac co w tym kalendarzu bylo ale tez moje wrazenia, chcialam te produkty pouzywac, bo wiele z nich bylo dla mnie nowe. Ogolnie jestem bardzo na tak i ciesze sie, ze ten kalendarz kupilam. Praktycznie wszystkie produkty mi sie podobaja i z przyjemnoscia je uzylam/zuzylam.
 

24 produkty z roznych serii, glownie pielegnacja. Z kosmetykow kolorowych mialam tusz, akcesoria tez sie znalazly... pod postacia rekawicy do czarnego mydla. I oczywiscie byly 4 male swieczki na kazda niedziele adwnetu, ktore przecudnie pachnialy. Co mnie sklonilo do tego, zeby kupic pelnowymiarowa swieczke.


The Ritual of Dao to seria, ktroa czesto kupuje i bardzo lubie. Moge pwoedziec, ze to jedna z moich ulubionych. W kalendarzu byl olejek do kapieli (ten pierwszy po lewej) ... na jedna kapiel wystaczyl, bardzo przyjemny produkt. Mgielka do ciala... to moja pierwsza mgielka tej firmy, stoi sobie w sypialni i co jakis czas po nia siegam, ma bardzo fajny, swiezy i delikatny zapach. Rewelacyjny balsam do rak na noc... i tylko na noc, bo jest to bardzo tresciwy produkt i potrzebuje czasu zeby wchlonac. Ostatnie to taki produkt, ktorego ja akurat specjalnie nie potrzebuje i nawet bym nie wpadla na to, ze cos takiego istnieje... czyli serum relaksujace.

The Ritual of Dao Shower Oil
The Ritual of Dao Night Balm
The Ritual of Dao Bed und Body Mist 
The Ritual of Dao Relaxing Serum


The Ritual of Anahata to limitowana swiateczna seria, ktora od razu skradla mi serce. Do tego stopnia, ze od razu kupilam pare roznych produktow... tak na wszelki wypadek, bo nie wiem jak dlugo beda jeszcze dostepne. Anahata to wlasciwie taki bardziej meski zapach, taki bardziej konkretny, zimowy i cieply... po prostu uwielbiam. W kalendarzu mialam pianke do kapieli i jak to pianka, ja lubie tego typu produkty.

The Ritual of Anahata Foaming Shower Gel


The Ritual of Ayurveda to seria, ktora przewaznie lubie ale bywaja momenty, ze zapach mnie tak troche drazni. Tak to juz z zapachami bywa. Produkty same w sobie sa rownie dobrze jak inne ritualsowe. Pianka do kapieli i zel pod prysznic... oba sprawdzily sie dobrze. Krem do rak uzywam dosc czesto i tez sobie calkiem dobrze radzi. 

The Ritual of Ayurveda Hand Lotion
The Ritual of Ayurveda Balansing Shower Gel
The Ritual of Ayurveda Foaming Shower Gel


Scrub Glove czyli rekawica do mycia i Magnesium Bath Crystal Sachet... saszetka bardzo mi podeszla, genialne polaczenie soli do kapieli z magnezem. Niestety nie mozna ich kupic w wiekszej ilosci. Doszukalam sie, ze sa w zestawie dla zestresowanych mam ale z jakims dodatkowym produktem i raptem 3 sztuki w cenie dosc zawrotnej, wiec niestety smuteczek... odpuscilam sobie.


Miracle Wipes - Travel czyli po prostu chusteczki do demakijazu. Bardzo przyjemne, swietne na wypady krotsze i dluzsze. Dokupilam sobie kolejne.


The Ritual of Samurai to cos dla mojego slubnego. Zel pod prysznic/szampon bardzo sie slubnemu spodobal, dostal juz duze opakowanie. Szampon tez jest w porzadku... tak mi przynajmniej powiedzial.

The Ritual of Samurai Cool Down 2 in 1 Shampoo & Shower Gel
The Ritual of Samurai Energising shampoo


The Ritual of Sakura to jedna z najbardziej znanych ritualsowych. Dosc spore opakowania w jednym jest ryzowy peeling a w drugim krem do ciala. Znalam juz wczesniej i uzywalam, co jakis czas wracam. Peeling ma male drobinki, w duzej ilosci... jak dla mnie sa one dosc ostre ale mimo wszystko lubie. Krem jest swietny, przyjemnie sie uzywa. 

The Ritual of Sakura Shower Scrub
The Ritual of Sakura Body Cream


The Ritual of Hammam to seria, ktorej bylam bardzo ciekawa. Glownie z tego powodu, ze sama bym nie kupila ze wzgledu na zapach, bo takie bywaja do mnie nie do zniesienia. Wszelkie olejki eteryczne to niekoniecznie moja bajka. Mamy tu kolejna pianke do kapieli, zapac o dziwno znosze calkiem dobrze... to samo dotyczy sie solnego peelingu, ktory zreszta jest swietny. Ja bardzo lubie peelingi tej firmy. Czarne mydlo to bardzo ciekawy produkt... po cieplym prysznicu trzeba wmasowac mydlo w cialo i tak przez jakis czas masowac a potem powinno uzyc sie hot scrub. Tymi produktami naprawde mozna zafundowac sobie male domowe orientalne spa. Czarne mydlo usuwa martwy naskorek i oczyszcza.

The Ritual of Hammam Black Soap
The Ritual of Hammam Foaming Shower Gel
The Ritual of Hammam Hot Scrub


Rituals Mini mascara- 3-in-1 miracle ... nie jest zla ale niestety nie dla mnie. Szczoteczka silikonowa, calkiem w porzadku ale konsystencja tuszu jak dla mnie zbyt mokra.


Mydelko coz moge tu napisac. Jak to mydelko w kawalku... w sumie srednio potrzebne ale tak to juz bywa, bylo w kalendarzu.


4 x The Ritual of Anahata Mini Candle to mini swieczki o cudnym zapachu. Jak juz napisalam wyzej, kupilam pelnowymiarowa swieczne... bo ten zapach niesamowicie mi sie podoba.


Tak prezentuje sie caly kalendarz i uwazam, ze zawartosc jest jak najbardziej w porzadku. 
Calkiem mozliwe, ze w przyszlym roku tez sie na taki skusze.

9 stycznia 2018

Kolejny post o pustych opakowaniach ;)

Poniewaz znowu mi sie troche tego nazbieralo, to czas bylo machnac posta... nie zebym potem miala znowu cala szuflade pelna i musiala tworzyc gigantycznego posta. Bo w sumie ten tez nie bedzie najkrotszy. Do tego mam pare bubelkow takich osobistych ale skoro byl juz post o tych rzechach, ktore mnie zachwycily... to czas teraz troche pomarudzic ;)

Mam tu troche pielegnacji... troche kolorowki. Ogolnie pojawi sie w tym roku pare produktow w denku, ktore wlasciwie mialy miec osobny post na blogu. Niestety po tym jak musialam oddac lapka do serwisu, wszystko co na nim bylo przepadlo. W koncu moze sie naucze, robic backup na kazdym sprzecie ale nie o tym mialo byc, wrocmy do kosmetykow...


Rituals pianka do mycia z serii Ritual of Anahata to akurat byla miniatura, ktora mialam w kalendarzu adwentowym tej firmy. Uwielbiam za zapach i forme ale wiecej opowiem w poscie o kalendarzu. Niestety jest to limitowana swiateczna seria, wiec pewnie w ktoryms momencie przestanie byc dostepna. Jakby nie bylo polecam :)

Kneipp ulubiony zel pod prysznic slubnego (ten zapach), ja ogolie lubie wszystkie. Bardzo dobre produkty do mycia, bez wszystkich zbednych rzeczy, dlatego nie sa moze najtansze ale warto po nie sciegnac.

Rituals tym razem olejek do kapieli z serii Ritual of Dao. Rownie pieknie pachnaca seria po ktora bardzo chetnie siegam. Ta na szczescie nie jest limitowana wersja i mozna ja bez problemu wszedzie dostac. 

Kolejny produkt z tej samej firmy i tez jest to olejek z limitowanej serii Ritual of Karma, wiec pewnie nie jest go tak latwo kupic. Mam jeszcze pare z produktow z tej serii, kiedys pewnie tez sie w denkach znajda. Bardzo mi sie ten zapach podoba i zaluje, ze nie mozna ich kupic.

Ostatni produkt z tej kategorii to dezodorant La Roche Posay do skory wrazliwej. Nie byl zly ale nie byl tez jakis specjalny. 24h nie odswiezal ale uzywalo sie go calkiem przyjemnie.


John Master Organics Scalp to spray do wlosow cienkich, ma wzmacniac skore glowy i wlosy. Hmmm... nie moge o nim nic zlego powiedziec ale tez nic dobrego. Byl jak wiekszosc tego typu produktow taki sobie albo moze po prostu nie byl dla mnie. Krzywdy mi nie zrobil ale ponownie nie kupie.

Kosmetyk, ktory pojawil sie w ulubiencach i odkryciach zeszlego roku. Polecono mi go tu na blogu i koniecznie musialam przetestowac i faktycznie jest genialny i najlepszy w swojej grupie. BBR czyli Bye Bye Racines spray, ktorym mozemy pokryc odrost albo (sic!) siwe wlosy ale co zrobic... jak juz sie pojawia, to trzeba sobie z nimi jakos radzic. Na szczescie mimo wysokiej ceny jest wydajny i bede kupowac kolejne opakowania.

Kolejne zuzyte opakowanie mojego ulubionego suchego szaponu do ciemnych wlosow Lee Stafford. Pisalam o nim juz pare razy, wiec nie musze sie powtarzac ale jakby nie bylo, caly czas jest w uzyciu i nie ma sobie rownego. 

Bumble & Bumble Full Potential to wzmacniajacy spray do cienkich i oslabionych wlosow. O ile szampon byl calkiem dobry, tak w przypadku tego produktu moglabym napisac to samo co napisalam o sprayu John Master... byl w porzadku ale nie mniej i nie wiecej.


Dwa produkty Garnier Skin Active Mizellen... pierwszy to zel do mycia a drugi to plyn micelarny. Zel byl dobry ale jakos nie potrafilam sie do niego przekonac. Ja nie wiem, tego typu produkty mi sie myziaja i mam wrazenie, ze nie myja tak jakbym chciala ale to po prostu moja osobista fanaberia. Plyn lubie... tak samo jak i rozowy z tej serii. Dobrze mi sluza i nie mozna im nic zarzucic.

Glamglow Powermud to jedna z moich ulubionych maseczek oczyszczajacych. Ta laczy wlasciwosci blota i oleju. Jak praktycznie kazda maska tej firmy ma tyle opini pozytywnych co negatywnych ale wiadomo, kazdej z nas sluzy co innego. Ja lubie i ta mi bardzo dobrze sluzyla... moze kiedys do niej wroce, na razie czekaja inne glamglowy na zuzycie :)


Bottega Veneta Eau Sensuelle EdP uwielbiam, bardzo mi sie ten zapach podoba i moge go uzywac zarowno na dzien, jak i na wieczor. Wiele razy sobie obiecuje, ze do jakiegos zapachu wroce ale jakos mi sie to nie udaje. Tyle innych zapachow czeka na odkrycie ale ten pozostanie jednym z ulubionych.


Diorshow Fusion Mono Matte - 721 Songe czyli cien o kremowej konsystencji, ktory rownie dobrze moglby wyladowac w bublach. Kolor tu jest nieistotny, bo to kolejny taki cien, ktory z czasem i zanim zdazylam go zuzyc... zamienil sie w gume, ktora moze udaloby mi sie cos narysowac na scianie ale na pewno nie nadaje sie jako cien. To nie jest jedyny taki cien, ktory mam ale ogolnie rzadko po nie siegam. Bo oprocz tego ogolnie sie u mnie nie sprawdzaja. 

Chanel Levres Scintillantes w odcieniu 03 to blyszczyk po ktory chetnie siegam i ten tez pewnie jeszcze chwile pouzywam, bo taki kompletnie pusty nie jest ale jakbym go przez przypadek wyrzucila, to nie znalazlby sie w denkowym poscie a szkodaby bylo, bo te blyszczydla sa naprawde dobre i nie tylko pieknie wygladaja na ustach ale tez je dobrze pielegnuja.

I po raz kolejny jeden z moich absolutnie ulubionych tuszy czyli Marc Jacobs O!mega Lash, ktory w koncu jest tez dostepny u mnie i mozna go kupic na niemieckiej stronie Sephory (Kaufhof). Bede do niego ciagle wracac bo sie u mnie swietnie sprawdza i zawsze moge na nim polegac. 

Odzywka do rzes RevitaLash nie jest akurat kosmetykiem kolorowym ale tu mi lepiej pasowala. Zuzylam ta co mialam otwarta ale moje rzesy aktualnie sa na etapie wymiany, wiec wygladaja tak jak wygladaja ale i tak jest lepiej, jak bylo bez odzywki. Co jakis czas zmieniam, bo wtedy lepiej dzialaja i teraz uzywam znowu Realash.

Givenchy Teint Couture Foundation to calkiem przyjemny podklad, ktory dobrze sie u mnie trzymal na twarzy, mial takie krycie jak lubie... nie za mocne i dajace naturalny wyglad. Podklad ma filrt SPF 20/PA++. Moj kolor to Elegant Sand Nr 3 i mimo, ze byl dosc jasny, to zima bardzo dobrze sie sprawdzal.

Hourglass kredka do brwi w kolorze Arch... to byla na zmiane milosc i nienawisc. Raz mi swietnie sluzyla a potem wcale. Nie kupie wiecej, bo mam inne, ktore mi lepiej sluza i sa latwiej dostepne. 

Zoeva kredka do ust... produkt, ktory firma dosc dawno temu wycofala ze swojej oferty a szkoda, bo bardzo je lubilam. 

Artdeco kredka do brwi, ktora tez juz pare razy sie w moich denkowych postach pojawiala. Ciagle mam jedna w uzyciu i jak sie konczy, to siegam po kolejna. Bardzo lubie efekt jaki daje na brwiach.

***
Na koniec pozostawilam sobie osobiste bubelki, czyli kosmetyki z ktore z roznych powodow u mnie sie nie sprawdzily.


La Roche - Posay Effaclar Ultra plyn micelarny, ktory jest chyba najwiekszym rozczarowaniem. Kiedys uwielbialam te plyny, dopoki czegos nie ulepszyli i tak go spierniczyli, ze nigdy wiecej go nie kupie. Nawet nie wiem czy ciagle tak dobrze dziala ale niestety tak koszmarnie smierdzi, ze normalnie mi sie cofalo a ja wtedy nie potrafie uzywac na twarz czegos, co ma obrzydliwy zapach. 

To samo dotyczy bazy Laura Mercier, naprawde probowalam ja uzywac ale ten smrod mnie powalal. I tak to wlasnie bywa, ze wystarczy cos takiego... i nie wazne czy cos jest dobre czy nie... zapach jest bardzo istotny. 

Lulu Organics Hair Powder to w sumie cos w rodzaju suchego szamponu, ja mam o zapachu jasminowym i ten mi tu akurat nie przeszkadzal, bo ja lubie jasmin... tylko po prostu w ogole nie dzialal albo wlasciwie pogarszal stan moich wlosow jeszcze bardziej. Nie jest mi jakos smutno z tego powodu, bo cena i dostepnosc bardzo slaba.


Na koniec suche szampony, ktore niestety sie u mnie nie sprawdzily... i tu nie bedzie niespodzianka w przypadku trzech oprocz mizenrego dzialania doszedl do tego strasznie irytujacy i intensywny, dlugo utrzymujacy sie zapach. 

Aussie ehhh... ten zapach. Po prostu koszmar... tak samo jak w przypadku L'Oreal. Efektu na wlosach praktycznie zadengo nie widzialam ale smrodek ciagal sie za mna przez caly dzien. A ja zdecydowanie wole zapach perfum jak suchych szamponow. Tym bardziej, ze sa to slodkie i bardzo pudrowe zapachy.

Ostatni Percy&Reed dostalam jako gratis do zakupow i oczywiscie chetnie przetestowalam ale niestety jak wskazuje nazwa Invisible, dokladnie tez taki jest. Efektow brak.


***

I to by bylo na tyle tym razem :)


3 stycznia 2018

Burberry kosmetyki kolorowe... najnowsze nabytki :)

Kiedys mialam juz pare kosmetykow kolorowych Burberry i bylam zadowolona. Dostanie ich u mnie ciagle nie jest proste... przez jakis czas byly dostepne w Douglasie, potem z niego zniknely. Zarowno ze sklepow jak i online. Aktualnie mozna je kupic na stronie Burberry i wybor jest spory ale niestety nie ma co liczyc na jakies znizki. No coz... chcialam pare kosmetykow przetestowac, czy beda sie u mnie czesciej pojawiac, to sie dopiero okaze. 

Zdecydowalam sie na cztery rozne kosmetyki... tusz, cien w kredce i to on w sumie byl powodem dla ktorego w ogole zrobilam burberrowe zakupy. Ten cien zostal mi polecony i bardzo jestem ciekawa czy bedzie tak dobry. Kolejnym produktem jest matowy blyszczyk, cos co ogolnie rzadko sie u mnie pojawia. Zobaczymy moze przekonam sie do matowych ust. Ostatnim jest kredka do ust.


Jednym z kosmetykow, ktory juz u mnie goscil jest wlasnie tusz do rzes. Co prawda inny niz ten co teraz kupilam ale tamtego juz nie ma. Wspominam go milo... delikatny na dzien i takie tez mam oczekiwania w przypadku tego.


Bold Lash Mascara z taka dosc standardowa szczoteczka ale ja takie lubie... ta jest dodatkowo zwezona na koncu, co ulatwia malowanie dolnych rzes i rzes w kacikach oczu. Tusz ma dla mnie idealna konsystencje, zalicza sie do takich bardziej suchych. Zdecydowalam sie na inny kolor niz czarny... tak dla odmiany i wzielam Chestnut Brown No. 02


Ja jestem blyszczykowa... w matach czuje sie roznie niepewnie jak w ciemnych kolorach. Chociaz szybciej siegne po mat jak po cos ciemnego. Co jakis czas skusze sie na cos matowego, glownie z ciekawosci.


Liquid Lip Velvet to kremowe blyszczydlo o nasyconym kolorze, aplikator gabeczkowy dobrze rozprowadza produkt na ustach. Kolor taki bardzo moj Fawn Rose No.09 ... cudny brudny jasny roz. Zawartosc to 6 ml


 Kredka do ust Lip Definer 1.3g w kolorze Nude No.01


 Miekka i przyjemna w uzyciu, trwala i dobrze wyglada na ustach.


 Eye Colour Contour cien w kredce do ktorych ostatnio palam szalona miloscia.


Tym razem wybralam matowy odcien i te sa tak samo jak w przypadku normalnych cieni sa troche trudniejsze w obsludze.


Stone Grey No. 124 to szarak... niby taki zwyklak ale takiego tez trzeba miec w swojej kolekcji.


Krycie ma przyzwoite ale tez nie oczekiwalam jakiegos bardzo mocnego. Zobaczymy jak sie sprawdzi na oku.


Czy sie sprawdza to sie okaze, jak je troche pouzywam... na pewno pokaze w tym czy innym makijazu i powiem wam co o nich sadze.